Prawnuczka Tamary Łempickiej: Czego mnie nauczyła? Że „nie ma cudów, jest tylko to, co stworzysz”

Tamara po części zawdzięczała tak silną wiarę w siebie i przebojowość swojej babce Klementynie Dekler, która obie te cechy u niej zaszczepiła. Klementyna była wspaniałą kobietą, dość niezależną jak na swoje czasy. Hazard uwielbiała niemal tak bardzo jak swoją wnuczkę.
Obie przekonały matkę Tamary, Malwinę, że dziewczyna powinna udać się w cieplejsze strony, aby dojść do siebie po ciężkim kaszlu, który Tamara prawdopodobnie symulowała w celu nakłonienia matki, by ta pozwoliła jej towarzyszyć Klementynie na jej corocznej wyprawie do Monte Carlo i Włoch. Tamara miała wówczas około trzynastu lat, ale matka zgodziła się na tę niezwykłą podróż.
Klementyna zabrała wnuczkę do każdego muzeum, jakie napotkała we Florencji, Rzymie i Wenecji. Opowiadała Tamarze o sztuce włoskiego renesansu, wyjaśniała zasady kompozycji, światłocienia, wykorzystania światła w arcydziełach, a przy tym zwracała uwagę Tamary na wyraz twarzy i gestykulację modeli oraz dobór kolorów przez artystów.
W Monte Carlo Klementyna godzinami przesiadywała w kasynach. Aby Tamara się nie nudziła, zatrudniła dla niej nauczyciela sztuki, który uczył dziewczynę malarstwa akwarelowego.
Tamara na zawsze zapamiętała ten wyjazd. Myślę, że pod wieloma względami zmienił jej życie. Najprawdopodobniej po powrocie pojawiła się w jej głowie myśl, że mogłaby zostać malarką. Wiele lat później w poszukiwaniu inspiracji Tamara wracała do tych samych muzeów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.